Pan Bogdan i tekturowe domki

Poznajcie historię tekturowych domków i człowieka, który tworzy je z wielką pasją.

Bogdan Dąbrowski od 10 lat jest na emeryturze. Dzięki temu ma czas na odpoczynek i realizację swoich pasji. Jedną z nich jest prowadzenie ogródka w ROD „Jedność”, który zachwyca różnorodnością i nietuzinkowym zagospodarowaniem. Inną pasją, którą zajmuje się od 4 lat, jest tworzenie przepięknych domków z tektury.

Postanowienie pielgrzymkowe

Przygoda z tekturowymi budowlami zaczęła się od pielgrzymki do Częstochowy. Tam pan Bogdan poznał proboszcza z Nikiszowca. W czasie rozmowy o tekturowej pasji zrodził się pomysł, aby pan Bogdan stworzył kilka szopek bożonarodzeniowych, które proboszcz będzie mógł wręczyć swoim małym parafianom w czasie Rorat. Pan Bogdan przyjął to jako postanowienie pielgrzymkowe i jak postanowił tak zrobił – szopki trafiły do kościoła pw. św. Anny. Okazało się jednak, że cztery szopki to za mało, pan Bogdan dorobił więc kolejne tak, aby każdego dnia Rorat można było wręczyć jedną szopkę jakiemuś dziecku.

Tektura, klej i… kawa

Pan Bogdan nie ograniczał się oczywiście do szopek. Mówi, że unika monotonii, więc jeśli robi na przykład szopki, to na przemian z innymi konstrukcjami. Tworzy więc szopki, domki wróżek, starodawne wozy konne, domki na kurzej łapce czy drzewa.

Choć trudno w to uwierzyć, jedyny materiał, z jakiego tworzone są te konstrukcje to tektura. Z tektury są wycinane elementy, które łączone są klejem na gorąco. Na pracach pokazuje się czasem kolor. I tak na przykład drzewa zawdzięczają swoją zieleń kolorowym wytłaczankom na jajka, z których pan Bogdan robi masę i z niej foruje korony drzew. A w jaki sposób powstają brązowe lśniące wykończenia domków? To nie lakier, o nie. To gęsty wywar z kawy.

Iskierka, która rozpaliła płomień talentu

Domki pana Bogdana kiedyś nie miały wyposażenia. W środku były puste. Pewnego razu znajomy poprosił pana Bogdana, aby stworzył dla niepełnosprawnego wnuka tekturowy wóz, który chce mu dać w prezencie. Chciał jednak, aby był on wyjątkowy i zachwycił wnuka nie tylko wyglądem zewnętrznym, ale i tym, co jest w środku. Wtedy pan Bogdan pierwszy raz wyposażył wóz w maleńkie przedmioty. Wcześniej nawet o tym nie pomyślał. Gdy o tym dziś opowiadał, zadumał się na chwilę i stwierdził: – To była iskierka, która rozpaliła płomień talentu.

Od tej pory wszystkie jego domki, chatki i wozy są wzbogacane o mini sprzęty, mebelki, gramofony czy książki. Bogdanowych dzieł nie ogląda się z daleka. Bogdanowe dzieła podziwia się z bliska. Można je dotknąć, otworzyć drzwiczki czy okienka, zajrzeć do środka tekturowych pomieszczeń czy też poruszyć jakieś ruchome elementy. Jakby tego było mało, wiele domków czy wozów ma też… oświetlenie!

Nadchodzi sezon na szopki

I znów wracamy do szopek. Bo przecież powoli trzeba już myśleć o Bożym Narodzeniu. Szopki nie robi się w jeden dzień. Pytany jak długo tworzy jedną tekturową konstrukcję, pan Bogdan mówi bez zastanowienia, że 60 godzin. Wylicza, że w miesiąc powstają trzy sztuki, bez względu na to czy to domek czy wóz.

Szopki też są czasochłonne i wymagające. Z pasją opowiada jak tworzy postacie. Włosy św. Józefa powstają z kaszy, włosy pastuszków są z czarnuszki, a baranki są bardzo wymagające, gdyż trzeba mnóstwo maleńkich papierowych kuleczek do ich stworzenia. Należy więc już powoli brać się za świąteczną kolekcję. Ktoś może spyta czy te dzieła są sprzedawane? Ależ skąd, pan Bogdan nigdy nie bierze za to pieniędzy. Rozdaje w prezencie swoje tekturowe cudeńka.

Uśpiony talent obudził się na emeryturze

Pan Bogdan, szalenie miły, życzliwy człowiek, z wielkim zaangażowaniem opowiada o swojej pasji. Tłumaczy, jak powstają jego dzieła, chętnie dzieli się wiedzą, odpowiada na każde pytanie. Jest artystą, choć skromność nie pozwala mu tak o sobie myśleć.

Na stwierdzenie, że jest utalentowany, skromnie orzekł, że nigdy nie przejawiał zdolności artystycznych. Jednak po chwili namysłu stwierdził, że jako młodzieniec faktycznie wykonywał jakieś drobne rękodzieła. Jego mama również była uzdolniona, podobnie jak siostra, więc okazuje się, że pan Bogdan zacięcie artystyczne ma we krwi. Dopiero teraz, gdy ma sporo czasu jako emeryt, odkrył w sobie to, co drzemało w nim od zawsze. Dzięki temu możemy podziwiać jego twórczość, która przenosi nas w magiczny, tekturowy świat.

Autor: Ewa Inn